Lekcja…

Michał Florek – laureat trzeciego miejsca w konkursie dziennikarskim „Czy w dzisiejszych czasach mniejszości są jeszcze potrzebne?”

W oryginale tekst został napisany w języku polskim.

LEKCJA… 

Nasz świat staje się hybrydą różnorodności i jednolitości. Niby jest nas wielu i jesteśmy różni, ale chodzimy w te same miejsca, jemy i pijemy to samo, mieszkamy obok siebie i nawet do pracy jeździmy podobnymi samochodami. Powstaje pytanie – dlaczego nie pozwalamy się jeszcze zlać kulturowo? 

Wstałem jak co dzień rano. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę, wciągnąłem na siebie spodnie popularnej amerykańskiej marki, dobrałem do tego koszulę z ogromnego marketu odzieżowego, a z plecakiem szwedzkiego producenta wyszedłem do szkoły. Tak samo zapewne zrobiło wielu moich rówieśników. Mimo to, nie jest to do końca sen Orwella, ponieważ w naszych głowach mamy różne od siebie myśli. 

Dbam o swoje pochodzenie, kulturę i zwyczaje ziemi ojczystej. Nieraz moi znajomi krzywo patrzą na odbywające się w regionie Oktoberfesty. Skoro to niemiecka impreza, to czemu dzieje się w Polsce? Oprócz wzdychania i ubolewania nad ich niskim poziomem edukacji historycznej i regionalnej, mogę przekuć ich awersję w moją refleksję. 

Moja szkoła falami napełnia się rzeczami pokazującymi różnice między ludźmi. Tęczowe emblematy, nalepki jednego klubu piłkarskiego, nalepki drugiego klubu piłkarskiego, puzzle niezbyt dobrze związane z autyzmem i plakaty zachęcające do uprawiania sztuk walki. I z wyjątkiem tych kibiców od nalepek, nikt nikogo nie bije za to, że chodzi na taekwondo. Albo się boi, albo szanuje tę różnicę. Wobec tej tęczy również widać różnicę – rzadziej hejt, częściej sympatię. Jednak plakat imprezy organizowanej przez Mniejszość Niemiecką zdarto po kilku godzinach z powodu pewnych sympatii, a raczej antypatii, jednego z nauczycieli. To jak, Panie, z tą różnorodnością? Po co nam to jest? 

Ławka szkolna. Dzieci, wyjmujemy zeszyty i zapisujemy. Lekcja, temat – „Czy w dzisiejszych czasach mniejszości są jeszcze potrzebne?” Analiza. Skoro ludzie dalej nie umieją zaakceptować faktu, że nasze miasto leży na pograniczu dwóch, a właściwie trzech kultur, to chyba tak. Dopóki są ludzie, którzy nie czują się komfortowo z tym, że w środku nie do końca mają tak, jak mówi im społeczeństwo, jak widzą przed ekranami za oknami, to raczej tak. Mniejszości uczą. Uczą tolerancji. Uczą otwartości na drugiego człowieka. Uczą braku uprzedzeń. 

Jako nastolatek należący do mniejszości i rozumiejący tę mniejszość, staram się służyć innym radą. Jestem otwarty na to, co mnie otacza, w tym na inne kultury, zwyczaje czy tradycje. Nie krzywię się, kiedy moja partnerka próbuje zaserwować mi przysmak dzieciństwa jej rodziny ze wschodniej Polski, czyli ciasto zrobione z ziemniaków i mąki. Wiem, że może i dla mnie wygląda to raczej jak materiał budowlany, ale dla nich to ważna część tego, kim są w środku. Może zjem, może zostawię. Nie ma w tym mięsa, babcia nie będzie zła. 

Z perspektywy swojej i bez „wazeliny” – mniejszości podnoszą człowieka do człowieka w wersji de luxe. Więcej zrozumiesz, więcej kogoś nauczysz, milej spojrzysz na człowieka, a ta ruina pomnika w parku będzie czymś więcej niż tylko kupą gruzu do fotografowania. A kiedy zmorzy cię sen w łóżku szwedzkiego producenta, skręcanym tylko małym metalowym kluczykiem – możesz śnić o tym, że gdzieś tam są też ludzie, którzy mają tak samo. Na zewnątrz tak samo, a w środku inaczej. No i super. Teraz można się przewrócić na bok. Na każdym boku możesz czuć się tak samo bezpiecznie, o ile nie spadasz z łóżka. I takiej wolności wobec przekonań, pochodzenia i kultury, jak wobec pozycji spania, sobie życzmy. Miękkie materace też możemy dodać. 

 

und jetzt noch Mal auf Deutsch

 

Eine Lektion…  

Unsere Welt wird zu einer Hybrid aus Vielfalt und Einheitlichkeit. Obwohl wir viele sind und unterschiedlich, gehen wir an dieselben Orte, essen und trinken dasselbe, wohnen nebeneinander und fahren sogar mit ähnlichen Autos zur Arbeit. Die Frage ist: Warum lassen wir uns kulturell noch nicht zusammenschütten? 

Ich bin wie jeden Morgen aufgestanden. Ich habe gefrühstückt, einen Kaffee getrunken, eine Hose einer beliebten amerikanischen Marke angezogen, dazu ein Hemd aus einem großen Bekleidungsgeschäft gewählt und mit einem Rucksack eines schwedischen Herstellers bin ich zur Schule gegangen. Das haben wahrscheinlich viele meiner Altersgenossen genauso gemacht. Dennoch ist das nicht ganz der Orwell’sche Traum, denn in unseren Köpfen haben wir verschiedene Gedanken. 

Ich achte auf meine Herkunft, Kultur und Bräuche meines Heimatlandes. Oft schauen meine Freunde schief auf die Oktoberfeste, die in der Region stattfinden. Wenn das ein deutsches Fest ist, warum findet es dann in Polen statt? Abgesehen von seufzen und Bedauern über ihr geringes Niveau in historischer und regionaler Bildung, kann ich ihre Aversion in meine Reflexion umwandeln. 

Meine Schule füllt sich phasenweise mit Dingen, die die Unterschiede zwischen den Menschen zeigen. Regenbogen-Embleme, Aufkleber eines Fußballvereins, Aufkleber eines anderen Fußballvereins, Puzzle, die nicht sehr gut mit Autismus verbunden sind, und Plakate, die zum Kampfsport einladen. Und mit Ausnahme dieser Aufkleber-Fans schlägt niemand jemanden dafür, dass er Taekwondo macht. Entweder hat er Angst, oder er respektiert diesen Unterschied. Auch gegenüber diesem Regenbogen sind die Reaktionen unterschiedlich – seltener Hass, häufiger Sympathie. Doch ein Plakat einer Veranstaltung, die von der Deutschen Minderheit organisiert wurde, wurde nach wenigen Stunden wegen gewisser Sympathien, oder eher Antipathien, eines Lehrers abgerissen. Was ist nun, Herr Lehrer, mit dieser Vielfalt? Warum brauchen wir das? 

Schulbank. Kinder, wir holen unsere Hefte heraus und schreiben. Unterricht, Thema – „Sind Minderheiten in der heutigen Zeit noch notwendig?“ Analyse. Da die Menschen immer noch nicht akzeptieren können, dass unsere Stadt an der Grenze von zwei, eigentlich drei Kulturen liegt, ist das wahrscheinlich so. Solange es Menschen gibt, die sich nicht wohlfühlen damit, dass es in ihrem Inneren nicht ganz so ist, wie es die Gesellschaft ihnen sagt, wie sie es vor den Bildschirmen draußen sehen, ist das wahrscheinlich so. Minderheiten lehren. Sie lehren Toleranz. Sie lehren Offenheit gegenüber anderen Menschen. Sie lehren den Mangel an Vorurteilen. 

Als Jugendlicher, der zur Minderheit gehört und diese versteht, versuche ich, anderen Ratschläge zu geben. Ich bin offen für das, was mich umgibt, einschließlich anderer Kulturen, Bräuche und Traditionen. Ich verzüge nicht das Gesicht, wenn meine Partnerin versucht, mir eine Kindheitsspezialität ihrer Familie aus dem Osten Polens zu servieren, nämlich einen Kuchen aus Kartoffeln und Mehl. Ich weiß, dass es vielleicht für mich wie Baumaterial aussieht, aber für sie ist es ein wichtiger Teil dessen, wer sie im Inneren sind. Vielleicht esse ich es, vielleicht lasse ich es. Es ist kein Fleisch drin, die Oma wird nicht böse sein. 

Aus meiner Perspektive und ohne „Vaselina“ – Minderheiten heben den Menschen auf ein höheres Niveau, deluxe. Du verstehst mehr, lehrst jemanden mehr, siehst den Menschen freundlicher an, und diese Ruine eines Denkmals im Park wird mehr sein als nur ein Haufen Schutt zum Fotografieren. Und wenn dich der Schlaf in einem Bett eines schwedischen Herstellers übermannt, das nur mit einem kleinen Metall-Schlüssel gedreht wird – kannst du träumen, dass es irgendwo auch Menschen gibt, die es genauso haben. Draußen gleich, aber drinnen anders. Und das ist großartig. Jetzt kannst du dich zur Seite drehen. Auf jeder Seite kannst du dich genauso sicher fühlen, solange du nicht aus dem Bett fällst. Und solche Freiheit gegenüber Überzeugungen, Herkunft und Kultur, wie gegenüber der Schlafposition, wünschen wir uns. Weiche Matratzen können wir auch hinzufügen.